Prośba!

Proszę o niekopiowanie zdjęć oraz tekstów z niniejszego bloga! Blog ten wymaga pracy i wysiłku, kopiowanie zamieszczonych materiałów jest kradzieżą!

Wielki powrót!

Jak patrzę na ostatnią datę postu to przecieram oczy ze zdumienia... Kiedy zakładałam bloga miałam pisać min raz na dwa tygodnie, a tu proszę... Wstyd, wstyd, wstyd!
Co się u nas przez te miesiące działo? A! Baaardzo, baaardzo dużo! Ale zacznijmy od początku.
Pierwszą rzeczą jaka się zmieniła to moje nastawianie - do psa, do siebie, do świata. Rzecz ta jest bardzo istotna, przez te 5 miesięcy pojęłam co to znaczy radość z małych głupiutkich rzeczy, radość z tego, że pies zamacha ogonem, że pokaże radość (taaak, zrobiłam sobie szczekliwego psa, ale wiecie co? Wcale mi to nie przeszkadza, a wiecie dlaczego? Bo to MÓJ pies!). Wszystkie plany, działania zeszły na dalszy plan, bo tak jest lepiej, dla mnie, a przede wszystkim dla niej. Często widzę jak zapomina się, że to pies jest tutaj najważniejszy nie nasze ambicje, dążenia, a pies - mniemam iż najlepszy przyjaciel człowieka. Jak często nie zauważamy, że coś jest nie tak? Że nie ma już tej iskierki w oku? Bardzo często. Często, a nawet przeważnie, nieświadomie przekładamy ambicje nad psa. Co w najlepszym wypadku kończy się utratą motywacji, a w najgorszym zamknięciem się psa w sobie. Ja z Fly na szczęście do żadnego z tych etapów nie doszłam, ale jak to się mówi: nigdy nie mów nigdy ;-)
Idąc dalej... W marcu dopadły nas kłopoty zdrowotne co spowodowało stan leżenia w łóżku i tuczenia psa oraz oglądania razem filmów. Tak po wegetowałyśmy do połowy kwietnia, kiedy to zupełnie przypadkiem wylądowałyśmy na pokazach, taka oto spontaniczna decyzja. Nie liczyłam na dużo, zwykłe sprawdzenie psa jak poradzi sobie w trudnych warunkach. Co powiem to powiem, ale Flajątko mnie nie zawiodło i dało z siebie wszystko, łącznie z eleganckim chodzeniem przy nodze (o czym jeszcze w styczniu mogłam sobie pomarzyć). Było kilka uchybień, ale z całą skromnością mogę je przypisać sobie i swojemu zachowaniu. To dało mi do zrozumienia jak wiele nastawienie zmienia w pracy z psem, jak dużo zmienia sam człowiek. Bo praca z psem to nie tylko praca nad psem, ale także nad sobą samym. Nad emocjami, nad mową ciała. Nad wszystkim.

fot. CityVets
Następnie załapałyśmy się na pokazy w rzeszowskiej szkole. Tutaj to był już wyższy stopień wtajemniczenia i troszkę stresiku było. Sala pełna dzieci, ślisko, mało miejsca. Takie warunki od psa wymagały naprawdę solidnego ogarnięcia i skupienia. Flajeczek na początku troszkę 'zgłupiał', dopiero po chwili kiedy ogarnęła o co lata, skupiła się i zaczęła pracować. Ogólnie rzecz biorąc bardzo miło mnie zaskoczyła, pełno malutkich, wścibskich łapeczek głaskających gdzie i jak popadnie to duże wyzwanie, a ona leżała wyluzowana nic sobie z tego nie robiąc. Naprawdę w tym momencie byłam dumna z mojego psa. Przy okazji zaliczyłyśmy także pierwszą podróż autobusem PKP i tutaj także super wyluzowany piesek na siedzeniu w autobusie pełnym obcych ludzi. Zdjęć niestety brak.
A w ostatni weekend wywiało nas na wystawę do Sanoka, którą wspominamy baaardzo dobrze :-) Pełno fajnych ludzi, psów, świetna atmosfera. Znowu nadażyła się okazja żeby popracować z psem w rozproszeniach tak więc i zrobiłyśmy. I znowu super zaskoczenie, bo o chodzeniu na super kontakcie przy takiej ilości rozproszeń to nawet nie marzyłam, a tu proszę miłe rozczarowanie, pies z wlepem maszeruje :-)

fot. Klaudia

fot. Klaudia

2 komentarze:

  1. O.o nareszcie wróciliście. Na prawde mieliście dużo okazji do socjalki i pracy w trudnych warunkach (podziwiam :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Wstydź się Kasiu, Twoja niesubordynacja w blogowaniu doprowadziła do tego, że nie ma Was nawet w linkach na naszym - uwaga, spam - nowym blogu ( http://celtybc.wordpress.com/ )! Liczę na częste posty, bo inaczej nie mam zamiaru Waszego bloga tam przywracać :P
    Nie mogę się napatrzeć, jaka Flajowa jest maluuuutka!

    OdpowiedzUsuń